Header Ads

Header ADS

Rewitalizacja Armii- Korsarze z Umbaru


Rewitalizacja armii idzie pełną parą. Po ostatnim przystanku u Easterlingów, teraz czas zwrócić się ku południowym krainom- Haradowi, oraz w szczególności twierdzy Umbar. Więc krótka historia, gwoli przypomnienia. 



1) Historia
Umbar, który jest główną siedzibą korsarzy, był niegdyś twierdzą Numenoru. Dawniej, gdy Numenorejczycy badali wybrzeża Śródziemia, wybudowali tę twierdzę i stworzyli z niej port oraz bazę na południu Zatoki Belfalas. Mogli z niej utrzymywać kontakty z Haradrimami, uczyć ich roli i rzemiosła oraz pobierać daniny. W późniejszym okresie, pod wpływem Saurona, lud Numenoru zaczął jednak pobierać haracze, a także najeżdżać oraz plądrować krainy Haradu, mordując i zniewalając tamtejszą ludność. Niedługo potem, po upadku Numenoru, ludność podzieliła się na wiernych Numenorejczyków oraz "Ludzi Króla". Pierwsi udali się na wygnanie, z Elendilem na czele założyli dwa królestwa na wygnaniu- Arnor i Gondor. Ci drudzy już w tym czasie skorumpowani przez Saurona, opanowani jego mocą uciekli do twierdzy Umbar, gdzie później byli nazywani Czarnymi Numenorejczykami, jednocześnie mając coraz większy wpływ na ludność zamieszkującą Haradwaith. To głównie dzięki nim, Harad niedługo potem stanął po stronie Mordoru. Czarni Numenorejczycy plądrowali też wybrzeża oraz miasta Gondoru, dzięki czemu byli też znani jako korsarze. Ten nie pozostawał dłużny kilkukrotnie oblegając Umbar i zdobywając go. Ostatecznie jednak Umbar pozostał w rękach Numenorejczyków wiernych Sauronowi, będących w stałym i silnym sojuszu z Haradrimami. W trakcie Wojny o Pierścień, to właśnie flota Korsarzy z Umbaru miała zadać ostateczny cios podczas oblężenia Minas Tirith. Prawdopodobnie, wskutek mieszania się krwi z południowcami, Korsarze z okresu Wojny o Pierścień utracili dar długiego życia Numenorejczyków.

2) Kilka słów
Po tym tle historycznym, jak łatwo można przypuszczać, młot Rewitalizacji uderzył w oddział Korsarzy z Umbaru. Nie jest to armia, w pełnym tego słowa znaczeniu, przynajmniej nie w mojej kolekcji. Tak więc, osobiście traktuję ich jako bardzo klimatyczny dodatek i wsparcie dla oddziałów Haradrimów. 14 korsarzy, których posiadam z pewnością nie przesądzą o każdej bitwie, ale jednak świetnie urozmaicają oddziały Południowców.


Po ostatnich zmaganiach i staraniach nad Amdurem, potrzebowałem nieco "lżejszych" modeli do pomalowania. Modeli, którzy nie wymagają aż tyle pracy, które można relatywnie szybko pomalować iw  których wszelka "artystyczna brzydota" jest nie tylko marginalna, ale nawet mile widziana. Oczywiście nie oznacza to, że chciałem je pomalować na "odwal się". Dokładności wymaga każdy model, ale jednak ilość detali oraz pracy nad dopieszczaniem detali pozostaje kwestią dyskusyjną.

Ucząc się tak naprawdę malowania cały czas, staram się eksperymentować z różnymi technikami i figurki korsarzy dały mi ku temu świetną sposobność. Moim celem nie jest malowanie na poziomie display, ale solidny TT jest tym czego szukam i do czego dążę. 



Mimo wszystko nie mogę oprzeć się wrażeniu, że malowanie Korsarzy wyszło mi co najwyżej przeciętnie z minusem. Nie chodzi nawet o efekt wizualny, ale o to że chciałem poświęcić im niewiele czasu, aby uzyskać zadowalający efekt, bez większej pracy nad szczegółami, jak w przypadku Amdura. I faktycznie, szczegóły nie zostały dopracowane, ale czasu zmarnowałem wiele. W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że przecież te figurki powinny już być skończone, przez co wpadłem w pułapkę własnego myślenia. Natychmiastowo przyśpieszyłem pracę i niestety, o ile dopieszczanie szczegółów już omówiłem, o tyle straciłem również dokładność i ostatnie szlify niestety wyszły byle jak, bo w pośpiechu. A skąd pośpiech? Bo taki był mój cel. Martwe koło.

Jednak ostatecznie, koniec końców wyciągnąłem z tego lekcję.

Pośpiech- ale nie kosztem dokładności. Jeżeli w rzeczywistości nie musimy się spieszyć, to po co to robić, nie na tym polega nauka malowania.

Ostateczny efekt, którego mimo wszystko nie mam zamiaru poprawić jest taki:

3) Korsarze "przed":

W gablocie na tyłach Haradu


Już na po(d)kładzie

4) Korsarze "w trakcie":

Podstawowe kolory wybrane i nałożone





Tutaj już poprawniejszą karnacją i po wstępnym cieniowaniu
Jeszcze ślepi
Przejrzeli na oczy
5) Efekt końcowy:
"What will we do with a drunken sailor? Early in the morning"


"Way hay and up she rises! Way hay and up she rises!"





6) Podsumowanie:
Podsumowując, nie jestem ani zadowolony, ani zawiedziony. Jak na moje oczekiwania (szeroko pojęte TT dla szeregowych), jest ok. Ale biorąc pod uwagę zbędny czas- mogłem to wykonać znacznie lepiej. Same figurki również mnie zawiodły. Miały być prostymi modelami, nie wymagającymi wiele od malarza. A jednak niewdzięczne odlewy dawały o sobie znać cały czas. Poziom odlania figurek woła o pomstę do nieba, to nie są te dokładne i szczegółowe odlewy, jak w przypadku chociażby Nieumarłych, czy już nawet wojowników z Minas Tirith. Tutaj często trzeba było samemu domyśleć się gdzie się kończy ręka, a zaczyna tułów(!). Włosy wielu figurek oraz dziwne zdziadziałe pozycje nie ułatwiły malowania i zostawiły po sobie drobny niesmak. Jakość wykonania tych modeli od GW niewiele przewyższa gobliny z Morii. A jeżeli mam być szczery, gobliny wydają się mieć więcej poprawnego detalu.

Teraz gdy już są skończeni, jestem jednak zadowolony z załóg Czarnych Okrętów i nie mogę się doczekać wykorzystania ich w walce!


Teraz czas się zastanowić- co następne? Mordor? Harad? Rohan?
W głowie siadły najmocniej dwa pomysły... załoga weteranów z Osgiliath lub oddziały Haradrimów. Których młot Rewitalizacji dosięgnie jako pierwszych? 

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.